Witam Wszystkich odwiedzających mój wątek i serdecznie pozdrawiam
Marta325 człowiek nawet nie zauważa tej wypalonej dziury w portfelu po odejściu od kasy
Zaćma totalna.
A Speciosa jest bardzo oryginalna. Polecam.
Kasia_Ra Dziękuję
Udało mi się jakoś te kolory uchwycić, a nie było to takie proste od razu. Musiałam się trochę nagimnastykować.
Kurkuma Apricot jest faktycznie bardzo ciepła i mimo że ma tylko 5 kwiatów, aż promienieje od okna.
A następnym razem jak Piccolo zakwitnie sama siebie zakuję w kajdanki.
Katarzynka575 odnoszę wrażenie, że z botanikami wychodzi mi łatwiej niż z niektórymi hybrydami
Póki co oczywiście. Mam ich aż 6, więc nie ma na razie czego porównywać.
Speciosę jeszcze gdzieś wciśniesz.
A zdjęcia udało mi się zrobić nawet niezłe, muszę przyznać
, słoneczko było bardzo pomocne. Dziękuję za miłe słowa.
Karolkaaa dziękuję
Nie myślałam wcześniej o tym. Może faktycznie zgłoszę je do następnego kalendarza.
Goskle dziękuję
Tom_mix, bo to już tak jest. Amor trafia znienacka
Dzisiaj przedstawię historię mojej
phal. Liodoro.
Długo ta piękna hybryda mnie nie ruszała. Oglądałam ją w wątkach innych forumowiczów i nie wpadałam specjalnie w zachwyt. Storczyk jak storczyk. Nie mogłam zrozumieć co ludzie w niej widzą. Aż pewnego dnia mnie wzięło znienacka
Nagle doznałam cudownego olśnienia i uznałam, że muszę ją mieć!!! Niestety w żadnym sklepie internetowym, ani na all nie było. Napisałam więc na forum, że chętnie nabędę Liodoro i gdyby ktoś gdzieś widział, to proszę o info. W tym samym dniu napisała do mnie jedna miła duszyczka, że może odsprzedać swoją, bo woli za te pieniądze kupić vandę. Po prostu pełnia szczęścia
Kilka dni później, dokładnie w moje imieniny, dotarła do mnie duża, wypasiona roślina z dwoma pędami:
Phalaenopsis Liodoro
I w ten sposób stałam się posiadaczką jednej z najpiękniejszych hybryd phalaenopsis, jakie stworzył człowiek.
Mniejszy pęd był młodszy, większy starszy i na końcu uszkodzony. Roślina pochodzi z Łańcuta i jest naprawdę duża.
Przez pięć miesięcy storczyk stał jak zaklęty. Pędy ani drgnęły. Oczywiście chodziłam koło niego jak koło jakiejś księżniczki, chuchałam, dmuchałam i nic niestety się nie działo.
Wreszcie coś drgnęło. Pojawił się nowy pęd!
Stare dalej uśpione, ale co tam, będą kwiaty na nowym. Zaczynałam świętować.
Pęd rósł bardzo szybko i kiedy zaczęły pojawiać się pączki, nie mogłam się doczekać
Rósł poziomo i pewnego dnia uznałam, że za bardzo wystaje za doniczkę. Przyniosłam patyk, wbiłam w doniczkę i ....... urwałam pęd!!!
Nic tylko nałożyć sobie wiadro na głowę i strzelić w nią z armaty.
To była jedna z moich najdotkliwszych strat. Tyle czekania i taki cios. Domownikom nawet się nie przyznałam. Mam już nauczkę na całe życie: jak pęd jest bardzo sztywny, to lepiej go nie dotykać. Niech rośnie jak rośnie.
Przez kolejne dwa miesiące nic się nie działo. Z nadejściem wiosny pojawił się promyk nadziei. Stare pędy zaczęły wypuszczać rozgałęzienia i ten nie uszkodzony przedłużył się. Liodoro zakwitła
Miała 12 kwiatów, a zapach cudowny! Wszystkim kojarzył się z perfumami
Żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać piękna tych tęczowych barw.
I pomyśleć, że gdyby ten pęd zakwitł byłoby dużo więcej kwiatów...
Ech... Do dzisiaj nie mogę patrzeć na tego kikuta po nim.
Parę dni temu zauważyłam, że rośnie nowy pędziek
Już go nie dotknę. Niech rośnie jak chce.